sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 6 - NRS czyli Niespodziewany rozwój sytuacji.



Hejka!
Tu Elise. A oto 6 rozdział. Jest on naszym wspólnym dziełem, ponieważ powstawał na czacie na fb. Mam nadzieje, że się spodoba. Życzę miłej lektury.
PS Proszę, komentujcie
                                                    
                                                               Rozdział VI

Jack poprowadził Elise do kawiarnie pod Amorem, gdzie zamówił : Dwa pucharki lodów waniliowych z polewą czekoladową. Oczywiście najpierw zapytał Elise czy taki oto specjał lubi. Gdy kelner przyniósł im lody, Jack zaczął opowiadać:
- Rano. Koło 6 Falen przyszedł po Furt, Ta była ubrana w zieloną suknie. Oczywiście, ten snob, wziął ją na ręce, bo jak stwierdził "Twoje stópki są zbyt delikatne, by męczyć się trudem chodzenia."
Elise zaśmiała się, gdy Jack zaczął udawać Falena.
Pojechaliśmy na miejsce i wtedy Falen stwierdził, że najwyższy czas mi wlać. Stanęliśmy do pojedynku i niestety, ale mnie pokonał. Cóż, w końcu jest zastępcą generała.
-Hhahahaha ! Widzę, że nadal chcesz oberwać!! - Powiedział Falen, który właśnie wszedł do kawiarni
-Kogo my tu mamy jakaś nowa. No cóż nawet nie dosięga do stóp Furt, ale dla takiego - tu spojrzał na Jacka z pogardą - plebsu.
Na to wszystko weszła do kawiarni szczęśliwa Furt, jednak, gdy zobaczyła Falena natychmiast znowu spochmurniała.
-Czego tu chcesz?- Warknęła
-Szukam mojej wybranki - zamruczał Falen i zaczął się dobierać do dziewczyny.
- Z.O.S.T.A.W. M.N.I.E. W. S.P.O.K.O. J .U. – Furt odepchnęła Falena.
-Elise chodź. Król cię wzywa.
-Mnie!? Jesteś pewna!?
-Tak przecież mówię. Lepiej się pospiesz.
-Dobrze, dobrze. Już idę.
Elise i Jack wstali i wyszli. Za nimi podążyła Furt. Falen złapał ją jeszcze raz za rękę i przyciągnął do siebie. Mówił jej coś na ucho. Ona spojrzała tylko na niego tym wzrokiem. Mówiąc tym wzrokiem mam na myśli wzrok, jakim np. Kostucha patrzy na swoją kolejną ofiarę. Cała trójka wsiadła na konie i pojechała w stronę Zamku. Elise wszystko, dosłownie wszystko zachwycało. Od kolorowych straganów, przez suknie, w jakie były ubrane damy i przekupki, aż do sklepów rzemieślniczych, w który wystawach widniały najróżniejsze typy mieczy. Można było to porównać z zachwytem pięcioletniej dziewczynki, która dostała na gwiazdkę wymarzona lalkę.
Nagle Furt gwałtownie skręciła w boczną uliczkę i zsiadłą z konia. Jack również to uczynił i podszedł do niej. Przez chwilę się kłócili, po czym Furt podeszła do Elise i powiedziała;
-Musisz mi oddać ten naszyjnik.
-Niby, dlaczego?-Zaniepokoiła się Elise. Szamanka mówiła, że jest bardzo cenny i że nie powinna go zdejmować
- Słuchaj, w bramie czekają służący Falena i jego ojca. Od paru lat wiem, że Caibel zbiera wojska. A ten naszyjnik może go doprowadzić tam, gdzie nie może dojść. Nie mogę ci tutaj więcej powiedzieć, ale mogę ci pokazać...- Po czym na rękę odsłoniła znamię w kształcie miecza, a na nim napisać Taris. - Wiem, że takie same. Ale proszę daj mi go. Obiecuję Ci, ze go oddam jak tylko wejdziemy do króla. Proszę
Elise spojrzała na Furt. Już teraz sama nie wiedziała, co myśleć. Pierwszy raz ta Mroczna Elfka wydawaj się być dla niej miła i życzliwa. Nie mówiąc już o tym, że powiedziała ,,Proszę''. Spojrzała na nią. Odpięła naszyjnik i podała go jej do ręki.
 -Kim jest właściwie jest ten Caibel?
-Osoba, która chce zniżyć ten świat i przejąć nad nim władzę. Wytłumaczę ci to wszystko potem. - Furt w tym momencie zapięła naszyjnik wokół miecza, który jakby się z nim stopił. Potem pomogła Elise wsiąść na konia, usiadła za nią i wjechała prze Złotą Bramę, by dopełnić przeznaczenia
Wejście do pałacu było ogromne. Drzwi wykonane były z jasnego drewna obramowane marmurem. Nad nimi widniał herb Taris 
 Efekt był oszałamiający, Jak dla osoby, dla której największym budynkiem było gimnazjum. Elfy ubrane w białe mundury majestatycznie otworzyły je. Za wrotami widok był nie gorszy. Od samych drzwi aż do tronu ciągnął się czerwony dywan. Przy Ogromnych oknach wisiały złote baldachimy. A w centralnym środku tej oto sali wisiał kryształowy żyrandol
Na samym końcu stały Dwa trony Wykonane z białego drewna zdobione złotem i rubinami. Dwa trony oznaczały, że były dla króla i królowej, lecz zajęty był tylko jeden. Król. Mężczyzna w średnim wieku. Ciemne krótkie włosy. Zarost. Na głowie korona. Nie miał na sobie szat tak jak można było sobie to wyobrażać. Był ubrany w Granatowy mundur. Twarz starająca się wyrazić uśmiech na widok Furt. Melancholijna, pogrążona w wiecznym smutku. I brązowe oczy, które starały się widzieć więcej niż mogły
- Królu!- Powiedziała Furt- jestem pewna, że to ona. - Z tymi słowy oddała Elise naszyjnik. - Królu myślę, że będzie nie mądrze, jeżeli ktoś się dowie. Zajmę się nią i wyszkolę do końca. A wtedy niech wszyscy się dowiedzą
Będzie gotowa
Kathrine proszę ciszej. Przecież nikt ma się o tym nie dowiedzieć. Proszę usiądźcie. Obok tonów stał okrągły stół i kilka krzeseł Omówmy szczegóły. Skąd masz dowód, że to na pewno ona?
- Znamię, naszyjnik i powiedziała mi o tym szampanka. Dała jej Księgę, a mój miecz przyjął naszyjnik. Poza tym ujawniło się znamię Strażniczki. Jestem pewna, że to ona
Skoro tak to nie mam zastrzeżeń. Wstał i wyciągnął rękę w stronę Elise. Mam na imię Alador Sprau Król Taris. Elise także wstała lekko zawstydzona ukłoniła się i podała rękę. Mam na imię Elise Wasza wysokość. Dobrze przejdźmy do konkretów. Katerin, myślę, że będzie rozsądne, jeśli Elise zamieszka u ciebie. Nie będzie wzbudzała podejrzeń a gdy już opanuje moc i walkę. Tu zwrócił się do Elise. - Mam nadzieje, że zostaniesz generałem wojsk Taris. Elise uderzyło to jak kubeł zimnej wody.
 -Ja... Ja nie dam rady.
 -Nie martw się moja droga, Katem cię wyszkoli. Wierzę, że dasz radę.- Po czym uśmiechnął się
-A teraz wybacz, ale muszę z Furt omówić ważne sprawy strategiczne. Jack może wybierzesz jakiegoś konia dla Elise?
-Oczywiście Panie.
- Furt chodźmy.
Po czym złapał ją pod rękę i poprowadził do drzwi za tronem.


https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.net/hphotos-ak-prn2/v/t34.0-12/10268126_284903975018633_2042788245_n.jpg?oh=b1b260717d1ba6ad8637c4a811103d2e&oe=535DBD4D&__gda__=1398678856_a74c9792c8857d9a5ad89261700c7732  Taki tam obrazek na koniec :)

piątek, 25 kwietnia 2014

Notka Polecająca

Chciałabym zaprosić was na mojego drugiego bloga . Oto jego krótki opis :
Rodzeństwo Jelińskich dowiaduje się, że sa elfami. Na dodatek dziewczyna okazuje się być Wiosna, królową pór roku. Zima , jej odwieczny rywal, porywa ją ,by zapanować nad światem i uczynić ją swoją dziewczyną. Wiosna traci więź ze swoim bratem i musi ją naprawić, żeby wrócić do ich prawdziwej ojczyzny, Andrau. Czy jej się uda to? Przeczytaj na wojownik-wiosna.blogspot.com Zapraszam
Furt Sword
PS Rozdział w niedziele :)

WRACAMY!!!!!!

Hej, hejo, hejka!
Wracamy! Tak :) Pogodziłyśmy się i Taris nadal będzie istniał! Cieszycie się?
Furt Sword

sobota, 12 kwietnia 2014

Przepraszamy- poraz drugi

Hejka tu Elise. Chciałabym was bardzo przeprosić w imieniu Furt. Ma karę i przez jakiś czas nie będzie mogła pisać tego bloga. Powiedziała, że spróbuje mi wysłać część rozdziału, który miał być następny, więc bądźcie dobrej myśli. Mam nadzieje, że ie będziecie się długo na nas gniewać.

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 5 - Walc

Wchodzę dzisiaj na blogger, patrzę na posty a tu niespodzianka- rozdział 5 wersja robocza. Wybaczcie za to! Ale już oddaję do czytania

Sen. Pierwszy od kiedy Elise trafiła do Taris. Jest w sali balowej. Wszyscy w pięknych strojach tańczą walca. Siedzi na szczycie stołu na kolanach mężczyzny- chyba jej taty. Obok nich siedzi kobieta o kasztanowych włosach. Ma na sobie piękną balową suknię w odcieniach fioletu, a na głowie koronę. Elise ma teraz ok. 5 lat. Także jest przybrana w bufiastą błękitną suknie i ciasne pantofelki. We włosy ma wpiętą diamentową spinkę. Po ich prawej stronie siedzi mała dziewczynka w blond kucykach i czarnej sukience, a za nią rodzice, ale nie widzi ich twarzy. Tak samo po lewej stronie. Chłopak w ciemnych brązowych włosach z rodzicami. Rozmawiają z jej ojcem o kimś kto ma na imię Caibel. W odróżnieniu od dziewczynki chłopak patrzy na nią z pogardą. Elise czuje, że jest szczęśliwa, ale jednocześnie, że to wszystko się zaraz skończy i będzie już zawsze samotna. Nagle wszystko zachodzi mgłą. Elise otwiera oczy. Jest już środek dnia. Na łóżku naprzeciwko niej siedzi Jack i czyta jakąś książkę.

-Witaj śpiąca królewno!

-A….- Elise przeciera zaspane oczy- Która godzina?

-11.15. O której zasnęłaś?

-Coś około 2. Właśnie! Jakoś tu tak strasznie cicho.

-Wszyscy wybyli na polowanie. Też z nimi byłem, ale jakoś tak nudno.

-Więc  twierdzisz, że patrzenie na mnie jak śpię jest ciekawsze.

-Nie przeszkadzałaś mi w czytaniu książki, więc…

-Bardzo śmieszne.

-Dobra –Jack zerwa się z łózka – Wstawaj mamy dzisiaj dużo do zrobienia.

-To znaczy?

-Po pierwsze musimy zwiedzić miasto. Sam dawno tu nie byłem. Po drugie szamanka. To idziemy.

-Tak tylko… Spójrz na mnie jak mam iść w tej kiecce?

Tak jak zawsze naszyjnik zaczął działać we właściwym czasie. Suknia znikła, a na jej miejscu pojawiła się ukochana zbroja Elise.

-No to chyba możemy iść

Jack zaczął się śmiać. Wyszli z pokoju i szli tym samym mrocznym korytarzem. Przeszli przez hol, w którym jako jedynym było trochę światła. Wyszli przez główne drzwi. Wychodząc z tak ciemnego pomieszczenia zwyczaje promienie słońca rażą w oczy. Na schodach siedziała Furt w swojej zbroi.

-Kate? Co ty tu robisz –spytał Jack

-Stwierdziłam że mogę wam się przydać przecież dawno nie byłeś w mieście i mógłbyś się zgubić, zwłaszcza z tą ,,osoba z innego światu’’- Furt prychnęła

-Ta ,,osoba’’ ma imię. Jestem Elise.

-Tak, tak oczywiście. Idę z wami.

Elise złapała Jacka za ramię i powiedziała na ucho.

-Czy ona naprawdę musi iść z nami?

-Jakby nie patrzeć dużo jej zawdzięczamy… Chyba wytrzymasz kilka godzin.

-No dobra.

Przy schodach stały dwa zaprzężone czarne konie. Furt szybko wskoczyła na jednego z nich.

-Wybaczcie, że tylko dwa. Drugi jest dla Jacka. Niestety Elise, dla ciebie nie było.

Furt z pogardą zmarszczyła brwi.

-Chyba zmieścimy się na jednym, co Elise? – Spytał Jack z uśmiechem i spojrzał się znacząco na Furt.

-Nie chciałabym robić kłopotu…

-Przestań marudzić i wsiadaj- Jack podał Elise rękę.

Wrota królewskiego miasta po ciemku mogłyby się wydawać normalne i niewarte uwagi, lecz za dnia jest zupełnie inaczej. Brama była wykonana w całości ze złota. Na samej górze znajdował się herb Taris oprawiony diamentami. Wejścia pilnowali dwaj uzbrojeni strażnicy, także elfy, ale nie takie, które już udało jej się poznać. Ich zbroje były białe ze złotymi detalami. Twarze także nie były zarozumiałe tylko widniał na nich uśmiech. Gdy podjechali do bramy nikt ich nie zatrzymywał. Strażnicy schylili głowy po czym jeden z nich krzyknął

-Otworzyć bramy!

Drzwi rozsunęły się. Elise nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. Jako pierwszy w oczy rzucał się ogromny zamek na wzgórzu.

-Furt, dom szamanki Rose  jest za tamtym wzgórzem, prawda?

-Tak. A jednak coś pamiętasz.

Dom szamanki różnił się od innych domów. Na pewno był wiele starszy od nich, ale to dobrze wyglądał bardziej magicznie. Jack, Elise i Furt zeszli z koni. Furt stanęła przy dzwiach i zapukała.

-Idę, idę chwileczkę…

Drzwi otworzyła staruszka. Miała siwe włosy związane w kok, a na czole przepaskę. Była ubrana w prostą fioletową suknie.

-Kogo ja tu widzę. Toż to sama Katherine Sword. Dawno mnie nie odwiedzałaś. Kim są twoi przyjaciele?

-To bardzo tajna sprawa. Lepiej żebyśmy weszli do środka.

-Oczywiście.

Staruszka prowadziła ich długim korytarzem do salonu.

- No teraz powiedzcie mi o co chodzi- uśmiechnęła się staruszka

Elise na przemian z Jackiem opowiadała swoją historię. Skąd przybywa, jak tu trafiła, o  mieczu, naszyjniku i mocach. Gdy skoczyli staruszka podrapała się po głowie powiedziała.

-Chodź ze mną, a wy tu zostańcie. Wszystko zaraz się wyjaśni.

Staruszka prowadziła Elise do końca korytarza  i w górę po schodach. Z kieszeni wyjęła klucz i otworzyła drzwi do pokoju. Było w nim wiele książek, flakonów z eliksirami i jeszcze innych butelek. Na środku pokoju stał okrągły stół i dwa krzesła

-Siadaj

Szamanka doszła do regału z książkami i wyciągnęła jedną książkę owiniętą w stary materiał. Odwinęła go i położyła ją na stole. Książka była zamknięta na jakiś zamek z metalowych plączy a na środku było miejsce na rękę.

- Znasz legendę o szóstej Irthi?

-Tak- Elise odpowiedziała nieśmiało- Jack mi opowiadał.

-Połóż prawą dłoń na książce.

Gdy Elise  to zrobiła książka zaczęła błyszczeć, razem z nią naszyjnik i miecz.

-Co to znaczy?

-Moja droga. Uśmiechnij się. Wiedziałam, że to ty od pierwszej chwili jak cię ujrzałam. Powinnaś być z siebie dumna jesteś Irthią. Ta książka jest napisana językiem, który tylko ty możesz odczytać. Są tam zaklęcia, którymi możesz władać, ale strzeż się Caibel będzie chciał cię przeciągną na swoją stronę. Twoim największym wrogiem jest strach. A teraz idź i zawołaj mi tu Furt. I powiedz jej, że jak nie przyjdzie to zamienią ją w syrenę! - Szamanka zaśmiała  się i podeszła do innego regału i wyciągnęła czerwoną księgę. Elise od niechcenia powiedziała Furt, że wołała ją szamanka. Dziewczyna położyła rękę na głowicy miecza i pomaszerowała do szamanki. Jednak po chwili krzyknęła :

-Jack ja tu chwilę zabawię ! Zabierz obcą do kawiarni.

środa, 2 kwietnia 2014

Przepraszamy

Przepraszamy, że rozdział nadal się nie pojawił ;( mamy dużo zajęć w szkole, wiecie jak to jest... Rozdział pojawi się w piątek, a kolejny w poniedziałek . Jeszcze raz przepraszamy ;( miłego dnia :*

niedziela, 23 marca 2014

Pamiętnik Elise

Hejka!
Jednym słowem dziś z Furt szalejemy. Z racji tego że mamy za sobą dzień wiosny to dajemy wam dwa posty. (jaki rym XD). Co jakiś czas będę wstawiała tak jakby ,,pamiętnik''. Nie wiem jeszcze, ale spróbuję przekonać Furt by też coś takiego pisała. Jeśli wam się spodoba to piszcie czy mam kontynuować z tym oto pamiętnikiem czy dać sobie spokój.  
                                                                               Miłej lektury!



Kolejny dzień w tym świecie. To już tydzień. Nie mogę uwierzyć że tu jestem. Taris jest niesamowite. Wydaje mi się że kiedyś już tu byłam, ale raczej we śnie. To jest takie nie realne. Gdyby ktoś miesiąc temu powiedział mi, że będę umiała władać mieczem i magią to bym go wyśmiała. Na razie to tylko pojedyncze zaklęcia np. ognia, szybkości.
 Tęsknię do domu. Brakuje mi Emily i Luka. Pewnie  się o mnie martwią i szukają. Z drugiej strony pobyt tutaj ma także dobre strony. Poznałam Jacka. Jest dla mnie bardzo miły i chociaż znamy się dopiero od tygodnia to rozmawiam z nim jakbyśmy się znali od wielu lat. Coś takiego jak Luke, ale on jest chyba czymś więcej. Tak jak w każdej historii są także  czarne charaktery. Tutaj jest to wyimaginowana ,,księżniczka’’ Furt Sword . Nigdy nie widziałam tak zarozumiałej i rozpieszczonej osoby. To że jest bogaczką nie znaczy że musi traktować wszystkich jak gorszych od siebie. Jack uważa że jest spoko i to wszystko przez ten ślub z Falenem czy jakoś tak, ale nie wydaje mi się. Według mnie pasują do siebie wspaniale. Dwa zarozumiałe snoby. Normalnie para mroku. Wracając gdy Jack i Furt wyszli z pokoju postanowiłam ich śledzić. Zanim jednak połapałam się gdzie poszli Furt zaczęła już śpiewać. Stała na scenie, otoczona grupą mężczyzn wpatrujących się w nią. Jack także ją słuchał, tak jak mnie. Nie wiem co zrobiłam ale moje dłonie zabłyszczały i w tym samym momencie Furt   zemdlała, a Jack oczywiście ją złapał. Wiedziałam to moja wina. Szybko uciekłam. Usiadłam na łóżku, które wcześniej przyniósł jakiś czarny elf. Jack tego wieczoru tylko raz pojawił się w pokoju, powiedział tylko że Kate źle się czuje i pójdzie do niej. Nie wiedział że to przeze mnie. Czuję się parszywie. Przerża mnie myśl o tym co zrobiłam. Furt się jeszcze nie obudziła, a ja tej nocy na pewno nie zasnę.

Rozdział 4 "Czy te kotary były kiedykolwiek prane?"


 
W drzwiach ukazała się Lorose . Patrzyła z lekką pogardą na Furt. Nie zauważyła Jacka i Elise. Skupiła całą swoją uwagę na młodej dziewczynie. Po chwili niezręcznej ciszy, powiedziała:

- Pamiętasz o swojej obietnicy?

- Oczywiście. Zaraz zejdę .

-Jaka obietnica, Kate?- zapytał Jack cicho, podnosząc jej dłonie i patrząc jej prosto w oczy. Ta jednak unikała jego wzroku.

- Czyli obiecałaś, że coś zaśpiewasz?

-Ta…

- Robiłaś to od czasu , kiedy Twoja mama… odeszła?

-Nie. Robię to pierwszy raz od tamtego czasu. Wiesz ja zostałam do tego zmuszona. Jakbym tego nie zrobiła , gdyby nie to , że zabrali mój miecz. A wtedy była pełnia. Wiesz, co by się stało gdybym go wtedy dotknęła … A potem nie chcieli mi go oddać. Powiedzieli mi, że oddadzą mi go dopiero po weselu . Zabrali mi też moje dwie zbroje, ale zapomnieli o te najważniejszej - na jej twarz pojawił się znaczący, zawadiacki uśmiech, który jednak po chwili pojawił się tam grymas.

- Pójdziesz ze mną?- scena ta wyglądała na scenę zaręczyn. Elise poczuła się dotknięta.

- Oczywiście . - po czym pomógł jej wstać .

- Elise, zostań tutaj. Nikt nie może Cię zobaczyć . - po tych słowach wyszła.

Kate wraz z chłopakiem przemierzała czarny korytarz, który tak bardzo zaciekawił Elise. Jack również rozglądał się . Szukał różnic, sprawdzał czy cokolwiek zmieniło się tutaj." Na ścianach jak zwykle wiszą portrety tych starych zgryźliwych baronów, którzy kiedykolwiek bywali tutaj. Ściany nadal pozostają pomalowane czarną farbą . Czy ten "lord"  końcu zmieni upodobania ? Ach, czy naprawdę te kotary muszą być czerwone? Przecież okna są tak małe, i tak wysoko, że nie trzeba kotar , by było ciemno. "I- rozmyślał Jack.- Furt, czy kiedykolwiek te kotary były prane?

- Czemu pytasz?

- Bo tak wyglądają jakby pamiętały czasy naszej Stworzycielki .- powiedział Jack z kamienną miną.

- Dzięki, że próbujesz mnie rozśmieszyć, ale ja naprawdę nie mam ochoty na żarty.

- Okej, okej.

Po czym wrócił do oglądanie portretów. Nagle zauważył obraz Terrina i Lorose. Przystanął by przyjrzeć się dokładnie obrazowi. Był ona mroczny, emanował wymuszonym szczęściem. Za parą młodą stał czarny dom. Na obrazie panował bezruch. Żadnej ciepłej barwy, nawet słońce nie wyszło zza ciemnych burzowych chmur. Obok podobny obraz był obok, tam jednak oprócz Terrina i Lorose był malutki Blasie. Ale znowu panowała podobna atmosfera na poprzednim obrazie. Kolejny był z goła inny. Tutaj była Merida , Terrin i kilkuletni Blaise. Wszystko zdawało się tańczyć! Nic nie mogło  ustać w miejscu. Terrin uśmiechał się i łapał jakieś bańki , Merida trzymała za rękę malutkiego chłopca i uśmiechała się na widok Terrina. Obraz tak odmienny od poprzednich był jedynym  światełkiem w tym domu. Następny malunek przedstawiał szczęśliwą Meridę wraz z malutką Furt na rękach i Blaisem na kolanach. Terrin stał z tyłu i trzymał ramię żony bardzo, bardzo zaborczo.  Obraz nie był już tak barwny jak poprzedni. Nigdy nie widział równie dziwnej mieszanki obrazów.  Jednak Furt odciągnęła go od rozmyślań, bo dochodzili do sali balowej. Przyjaciele nie weszli głównymi drzwiami, lecz wejściem dla grajków.  Jack jednak chciał obejrzeć Kate z widowni, więc cichutko wkradł się na salę i czekał na Furt. Na sali pełno było Mrocznych Elfów . Wielu z nich było już upitych i tańczyli na stołach. Śpiewali jakieś pijackie piosenki. Skolei kobiety cicho szeptały między sobą na różne tematy. Jedynie para młoda i jej najbliżsi przyjaciele pozostali trzeźwi. Obok Lorose siedziała Narcyza i jej wychowanka, Meridiane. Nie wszyscy wiedzieli, czyją była córką. Była to ściśle tajna informacja.  Zaś obok Terinna siedział ojciec Falena i jeszcze jedna osoba ,której nikt nie znał. Miał na sobie maskujące ubrania, więc mało kto dawał sobie z jego obecności sprawę. Falen bawił się najgłośniej, a wokół niego stało i siedziało mnóstwo pań , a on próbował z każdą flirtować . Blaise siedział obok niego i dyskretnie zerkał na Meridiane. Za chwilę grajek zapowiedział występ Furt. Gdy ta pojawiła się na scenie nikt nie poznał jej. Miała na sobie białą cekinową suknię. Białe szpilki i makijaż, który był ciemny, ale przy prawym oku miała cekiny. Całość dopełniała biała opaska z piórami. Powiedziała:

- Ten utwór dedykuję młodej parze. - po czym zaczęła śpiewać piosenkę Celiene Dione "My heart will go on" . W tym czasie Terrin poprosił Lorose do tańca. Zaczęli delikatnie kołysać się w rytm muzyki . Wyglądali, jakby naprawdę byli szczęśliwi. Jack wpatrywał się e Furt i zapomniał o całym świecie. Tak działał głos Furt. W końcu podszedł do sceny , i zapatrzył się w Kate. To samo stało się z większością mężczyzn na sali. Elise, wymknęła się z sypialni i podążyła za Jackiem. Gdy zobaczyła Jacka, który wpatrywał się w Furt, wściekła się. Nie wiedziała jak to się stało, ale rzuciła czar na śpiewaczkę, ta straciła przytomność i spadła ze sceny. Elise otrzymała odmienny efekt od zamierzonego. Jack i Falen w tym samym momencie rzucili się , by złapać spadającą damę. Jednak to Jack zdążył  ją złapać. Falen, gdy to zobaczył- wściekł się .

- Ty wredny pachołku! Jak śmiałeś jej dotknąć ! Ta zniewaga krwi wymaga! - jednak ojciec Falena powstrzymał go ,twierdząc, że Falen nie ma prawa tego robić na weselu i gdy osoba o którą chodzi jest nieprzytomna. Po chwili wszyscy wrócili do zabawy, tylko Terrin poszedł za Jackiem i trzymał córkę za rękę. Gdy doszli do komnaty Furt, puścił ją i poszedł zawiadomić medyka, który przyszedł już za chwilę. Terrin rzucił na odchodnym:

- Masz mnie o wszystkim informować- po czym zniknął na korytarzu. Elise też już była w komnacie i zachowywała się jakby nigdzie nie wychodziła . Terrin rozkazał przynieść w między czasie do pokoju śpiewaczki dwa łóżka , więc Elise się położyła. Zachęcała , by Jack zrobił to samo i nie przejmował się Furt. Jednak on nie odstępował łóżka Kate całą noc, a gdy nikt nie patrzył położył rękę na sercu Furt i wypowiedział jakieś dziwne słowa, po czym z zadowoleniem usnął na krześle , ciągle trzymając ją za rękę.

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 3 - Falen , Furt i Blaise czyli trójka Mrocznych Elfów


-Jack? Co Ty tutaj robisz ? Nie widziałam cię od paru lat!

- Furt, to nie czas na wyjaśnienia. Gonią nas służący ojca Falena!

- Macie szczęście. Jest bal, więc nikt was nie zobaczy. W razie czego- jesteś moim chłopcem na posyłki, a ona moją dwórką. Jak masz na imię?

-Elise.

- Elise, schowaj miecz i załóż sukienkę. A i zdejmij ten naszyjnik.

- Czemu? Zazdrościsz mi?- dziewczyna zapytała ze złością.

- Nie, ale jeżeli chcesz przetrwać choć chwilę w tym świecie, musisz uważać. Nie wszyscy jego poplecznicy zginęli. - warknęła Furt.

Nagle naszyjnik zaczął migotać. Naszyjnik zniknął, miecz zmienił się w przepaskę a na sobie miała skromną różową suknię.

- Widzę, że naszyjnik jest mądrzejszy od właścicielki. - prychnęła dziewczyna i napięcie się odwróciła rzucając na nich włosami , po czym szybkim krokiem się oddaliła.

- Bardzo miła- stwierdziła ironicznie Elise.

- Ona taka nie jest. Jest zła, bo najprawdopodobniej znowu swatają ją z Falenem.

- Kto to właściwie ten Falen?

- Falen to syn brata króla. Jest mrocznym elfem. Ma 19 lat, jeżeli dobrze liczę. Dobrze włada mieczem. Przyjaźni się z bratem Furt, Blaisem. Falen jest kobieciarzem, jednak najbardziej pragnie jej. Niezbyt jej się uśmiecha.

- Ta… Na pewno. A Furt?

- Furt ma 15 lat. Jej matka nie żyje, a z ojcem nie dogaduje się dobrze. Jako jedyny z Mrocznych elfów, tych naszych " Arystokratów" , pomaga Jasnym Elfom. Ma podobny miecz do twojego. Też ma duszę.  Ona nigdy nie chodzi  w sukniach. Najprawdopodobniej musiała, bo kto ją zmusił. Nie oceniaj jej po pierwszym spotkaniu. Życie wśród Mrocznych Elfów  nauczyło ją być twardą i przybierać maskę na twarz.

- Jasne..- Elise przewróciła oczyma.

-Idziecie czy nie?- rzuciła szorstko Furt.

- Już idziemy.- wesoło odpowiedział Jack.

- Co tobie na buzi taki banan wyrósł?- zapytała Furt, podnosząc śmiesznie brew. Doprowadziło to do śmiechu obydwóch piechurów, jednak ta ich skarciła.

- Cicho. Zaraz wyjdziemy na powierzchnie. Pójdziemy do mojej komnaty. Tam przeczekamy.

Po czym zniknęła za ścianą . Jack pociągnął Elise za sobą. Ta bała się bardzo , więc zamknęła oczy . Kiedy oczekiwała zderzenia ze ścianą , Jack szturchnął ją , by otworzyła oczy. Znajdowali się w mrocznym korytarzu , który napełniał ją przerażeniem a jednocześnie zachwytem. Wszystko urządzone było w barwach szkarłatu i czerni, Ściany zdobiły portrety elfów, groźnie spoglądające w dół na przechodzących. Zanim Elise nadziwiła się i napatrzyła się temu wszystkiemu Furt machnęła na nich i niknęła za zakrętem. Jack powiedział Elise na ucho:

- Pochyl głowę. Oni niezbyt dobrze traktują Jasnych Elfów, a co dopiero ludzi.

- Myślałam, że jacyś ludzie tutaj żyją.

- Bo żyją. Kiedyś mogli żyć w dostatku i spokoju wraz  Jasnymi  Elfami. Jedyne co to byli ignorowani prze Mroczne Elfy. Tak nawet jest lepiej. Jednak po i w czasie wojny  z Caibelem  ludzie  byli traktowani jak bydło. Lecz lepiej już nie rozmawiajmy , bo jeszcze jakiś z Mrocznych elfów nas zobaczy.

Resztę drogi na wieżę, gdzie znajdowała się komnata  Furt, pokonali w milczeniu. Furt czekała na nich , pokazując, że mają być cicho. Z komnaty dochodziły jakieś śmiechy i trzaskanie szkła. W oczach  Furt można było dostrzec  strach i niepewność. Po chwili jednak opanowała się i pewnym krokiem weszła , skinając tu na Jacka i Elise by weszli zaraz za nią. W sali na fotelach przy kominku siedziało 5 mężczyzn. Byli to:  Falen Perfidion, Blaise Sword, Rowen Murdion, Maincal Urmen i Loppez Marunes. Wszyscy śmiali się w najlepsze i pili alkohol. Jedynie Falen wpatrywał się w drzwi, a gdy zobaczył w niej Furt ze świtą uśmiechnął się perfidnie.

-Nareszcie Katherine! Cóżeś tak długo robiła? Czekałem na Ciebie…- ostatnie powiedział  jej do ucha, obejmując ją.

- Zostaw mnie Falen.- syknęła Kate.- Nie słyszałeś nic o czystości przedmałżeńskiej?

- Zadziorna, chacha!- nagle spostrzegł Elise i Jacka .

-No, no nareszcie sprawiłaś sobie sługi !  Ale czemu tych ode mnie nie chciałaś ? Byli o wiele liczniejsi i sprawniejsi. Nosiliby Cię na rękach, byś sobie tych biednych nóżek .

- Bo twoi byli nic nie warci. Pewnie nie zanieśliby mnie tam, gdzie bym chciała, tylko tam gdzie Ty byś chciał

- Jaka mądra , co nie ?- z tymi słowami zwrócił się do swoich kompanów.

- Falen, wyjdź. Jestem już zmęczona. Nie lubię takich imprez.

- O widzisz jak się fajnie składa, my sobie popatrzymy jak śpisz!

- Blaise, proszę.

-Dobra, Falen. Nie widzisz, że ona naprawdę  jest zmęczona. Poza tym, wydawało mi się  czy Fulek von Maeri powiedział, że Katherine jest brzydka i nie ma za grosz honoru. - w oczach Falena zamigotały gniewne płomyki. Był on elfem Lodu , więc były to śnieżne płomyki. Uniósł i całując dłonie Furt, po czym powiedział :

- Nie martw się , ten psubrat- wypluł to słowo - poniesie zasłużoną karę. Wrócę jutro. Dobrej nocy.- pocałował ją w czoło, potem zaś  powiewając płaszczem , na cały głos krzyknął:

-Fulek! Ty psubracie! Szykuj miecz !

Reszta jego kompanii  pobiegła za nim również wykrzykując inne przekleństwa pod imieniem Fulka. Jedynie Blaise został w komnacie , przytulając siostrę:

- I jak się czujesz?

-Dobrze. Doskonale wiesz , że nie obchodzi mnie z kim żeni się mój ojciec. Powiedz, tylko matce, że ma mi się nie mieszać do sposobu prowadzenia tego dworku. Niech lepiej bawi się z Narcyzą , szykując mój "ślub".

- Kochasz Falena?

- Nie, Blasie. Żadną miarą, ale gdy one będą planować,  nie będą mi się wtryniać w mój sposób gospodarzenia. Idź już, bo Falen będzie się martwił i wróci się tu. Do zobaczenia jutro.

- A Kate , jutro jest polowanie. Musisz brać udział. Falen przyjdzie po ciebie, bo to on ślubował ci. Żadnych ale. Musisz !

- Dobrze, Blaise! Wiem co należy do moich obowiązków. Idź już.

Kiedy Blaise wyszedł, Furt przebrała się w lżejszą suknie, bo jak stwierdziła : " Nigdy nie wiadomo, kiedy Lorose będzie chciała mi złożyć wizytę."

- No dobrze. Teraz chcę już wiedzieć  wszystko. Opowiedz mi swoją historię .

-Dobrze. A więc…

Opowieść Elise przerwało pukanie do drzwi. W drzwiach ukazała się…
_________________________________________________________________________________
I jak wam się podobał? Przepraszam, że tak późno. Do zobaczenia wkrótce. Następny rozdział około piątku za tydzień . Do zobaczenia
Furt Sword
Ta pierwsza sukienka to sukienka Elise, ta druga to suknia balowa Furt 


czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 2- Nowy świat



Rozdział 2
Jak można tak wyżywać się na ludziach, przecież biologia  nie przyda mi się w życiu. Był już trochę podirytowana, ale na szczęście skończyłam. Szybko spakowałam książki, chwyciłam pudełko i rzuciłam się na łóżko. Przez cały wieczór zastanawiałam się co w nim jest ,przecież nawet jeśli było z drewna ,to nie było wcale ciężkie. Otworzyłam. W środku znajdował się piękny złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie czegoś podobnego do  odwróconego ,,S”. Był tam także pędzel, ale nie wyglądał zwyczajnie. Był cały czarny i wokół stalówki zostało przyczepione coś jakby niebieskie szmaragdy lub diamenty. Wyjęłam pędzelek i odczepiłam kartkę ,w którą był owinięty. Pisało na niej:
1.      Załóż naszyjnik
2.      Cały czas trzymając pędzel wymów słowa: „Yeling Elise tonem ratwu maonm raid”
Odruchowo wykonywałam polecenia, które znajdowały się na kartce. Gdy wypowiedziałam ostanie słowo usłyszałam huk, jakby piorun uderzył tuż obok mnie. Wyglądał jak portal z książek o elfach, które tak kochałam czytać. Dotknęłam dłonią tego czegoś. Nagle uderzyłam o ziemię. Otworzyłam oczy nie byłam już w moim pokoju, lecz w świecie, który wydawało mi się, że znałam, ale przez mgłę -jakbym o nim śniła. Podniosłam się.  Nagle przede mną pojawiła się czarna postać.
- Mój pan będzie szczęśliwy! Tylko nie próbuj uciekać i tak nie masz czym się bronić! -zaśmiał się
W ręce nadal miałam pędzel. Trzymałam go tak jakbym, chciała się nim bronić. Zamknęłam oczy. Usłyszałam jakby  jęk:
- Uważaj, nie ujdzie ci to na sucho.
Otworzyłam oczy zobaczyłam tylko czarny pył, a w rękach zamiast pędzla miałam miecz. Upuściłam go i upadłam na kolana.
- Łał! Nie widziałem żeby ktoś tak szybko załatwił mrocznego elfa i to tak dobrym mieczem.
Obejrzałam się za siebie. Stał tam chłopak i uśmiechał się.
- Mrocznego Elfa? –spytałam.
- Takie wredne, czarne i zawsze chce utrudnić życie. A właściwie to co ty tu robisz?
-Jeśli już o tym mówimy to sama nie wiem co się stało. Gdzie jestem?
-Jesteśmy w Taris. Wydaje mi się, że to coś z czego ,,wypadłaś’’ to portal łączący nasz świat z tym gdzie ty mieszkasz.
- Wiesz jak mogę wrócić do domu?
- Ja nie, ale słyszałem o szamance, która się na tym zna.
-Jak mogę się do niej dostać?
- Patrząc na ubiór mogę wywnioskować, że przybywasz z innej równoległej rzeczywistości i wydaje mi się, że nie umiesz się posługiwać mieczem lub co najmniej łukiem.  Więc jak byś chciała iść sama nie przetrwałabyś dwóch dni.
- To co ja mam teraz zrobić! – schowałam oczy w dłonie i zaczęłam płakać.
W tej chwili ten chłopak położył mi rękę na ramieniu i powiedział:
-Tak piękna dziewczyna nie powinna płakać. Trafiłaś na mnie, a tak się składa że zmierzam do miasta w którym mieszka ta szamanka, więc chętnie cię tam zaprowadzę.
Zatkało mnie, gdy to usłyszałam odpowiedziałam tylko ciche ,,Dziękuję” i uśmiechnęłam się na co on także odpowiedział mi uśmiechem.
- Robi się późno im wcześniej się położymy tym szybciej wstaniemy i wyruszymy w drogę.
-Śpisz tutaj?
- Można powiedzieć, że nie mam domu, ale tak jest prościej można być wszędzie bez żadnych zobowiązań. Nie przeszkadza Ci to?
- Nie. Właściwie zawsze chciałam zobaczyć jak to jest spać pod gołym niebem, a nie na twardym łóżku.
- Widzisz to masz już jedną zaletę wylądowania tutaj. -zaśmiał się-  Dobranoc
Oparł się o drzewo i zamknął oczy. Ja także położyłam się na pachnącej trawie. Byłam tak zmęczona, że momentalnie zasnęłam.
Na następny dzień obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez liście. Usłyszałam ,, Dzień dobry!’’, ale nigdzie nie widział tego chłopaka.
-Gdzie jesteś ? –spytałam
- Tu na górze!  - pomachał mi z wierzchołka drzewa- Lubisz jabłka?
- Tak, a co?
Zeskoczył z drzewa.
- Proszę, to dla Ciebie
Wręczył mi duże czerwone jabłko. W ręce trzymał drugie chyba dla siebie. Wyglądały na pyszne. Byłam strasznie głodna więc tylko odpowiedziałam ,,Dziękuję’’ i szybko je zjadłam. Wtedy on uśmiechnął się i wyjął z torby mapę.
- Popatrz. Jesteśmy tutaj. Jakoś dwa dni zajmie nam wyjście z lasów. Później niedaleko jest mały gród tam przenocujemy. Następnie musimy minąć to wzgórze…
- To jest wzgórze? Przecież jest ogromne!
 - Wcale nie. Wstań. Sponad wierzchołka góry wystają dwie wierze. Widzisz?
-Tak, chyba.
-To wieże zamku króla, ale mniejsza o to. Więc, musimy minąć wzgórze. Zajmie nam to też 1 dzień a potem już z górki.
-Nie traćmy czasu. -Wtedy przypomniało mi się, że nie wiem jak ma na imię.
 -Właściwie to ci się nie przedstawiłam, jestem Elise.
-Nazywam się Jack. Musimy ci znaleźć jakieś normalne ubranie. Tutaj nikt tak nie chodzi może znajdziemy coś w pobliskim mieście.
Nagle naszyjnik zaczął lśnić, a wraz z nim ubrania Elise. Nie była już w mundurku. Miała na sobie zieloną bluzkę na ramkach, ciemno brązowe spodnie, w podobnym kolorze buty powyżej kostki z utwardzoną podeszwą czarne rękawiczki bez palców oraz srebrną połyskują zbroję. Miecz ,który do tej pory był w tej lżejszej formie pędzla także się przeistoczył, wisiał teraz w bordowej pochwie ze srebrnymi zdobieniami. W tych ubraniach było jej nawet do twarzy, wyglądała w nim  jak zwykły mieszkaniec Taris, ale nie można było powiedzieć, że nie dodawały jej uroku.
-Wow- wyszeptał cicho Jack- Przydała by się jeszcze peleryna.
Gdy tylko to powiedział ,naszyjnik ponownie zaczął lśnić i pojawiła się także brązowa peleryna z kapturem.
- No to chyba możemy ruszać.
Przez około pół godziny nic do siebie nie mówili. Było widać ,że Elise jest nadal trochę przytłoczona ta sytuacją i nie odezwie się pierwsza. Jeśli ktoś jej nie znał mogłoby się wydawać ze ona taka jest na codzienna, ale nie była. Denerwowało ja to ze nie umie się odezwać chyba po raz pierwszy od bardzo dawna. Jack umiał nawet po jednej rozmowie wywnioskować charakter osoby. Był tak zwanym, po naszemu, mentalistą, wiec od razu spostrzegł ze Elise nie ma ochoty rozmawiać i zdecydował ze pierwszy zacznie rozmowę:
 -Umiesz to używać? -Wtedy Elise drgnęła tak jak gdy kogoś obudzi się z głębokiego snu. Spojrzała się na Jacka, tak jakby chciała, aby powtórzył pytanie, bo z jakiegoś względu nie usłyszała lub nie zrozumiała pytania.
-Chodzi mi o miecz czy umiesz nim walczyć?
 -Nie. Nie wiem nawet jak to się u mnie znalazło.
-Takie rzeczy nie spadają z nieba. Mogę zobaczyć ?
- Tak ,oczywiście - Elise wyjęła miecz z pochwy i podała go Jackowi –proszę.
- Choćby ja. Osobiście wolę strzelanie z łuku ,ale uczyłem się szermierki- Po czym z dumą w glosie powiedział:
 - To będzie zaszczyt cię uczyć.
-Serio! Dziękuje, ale jak i gdzie?
- Wystarczy Ci tu i teraz? No szybko weź miecz.
-Ale jak mam go trzymać?
- Spójrz to proste. Na początek stań tak ,abym nie mógł cię przewrócić.
-Ok.-Elise pochyliła się trochę zgięła kolana i wysunęła prawą nogę do przodu.- Tak może być?
-No nieźle. Postawa idealna, ale źle trzymasz miecz.-Jack przysunął się do niej i złapał rękę w, którym trzymała miecz.- Spójrz tak będzie ci prościej- Po czym odwrócił miecz.
-Dobra – wyjął swój miecz z pochwy i ustawił się naprzeciwko niej.- Teraz spróbuj mi go wytrącić.
Elise chwile się zawahała po czym wysunęła miecz do przodu i uderzyła z całej siły uderzyła w miecz przeciwnika. Uderzyła a raczej chciała, bo przed samym uderzeniem miecz wypadł jej z rąk ,a ona runęła na ziemię tuż pod nogami Jacka, który zaczął się śmiać. Miecz na chwilę zawisł w powietrzu i upadł na ziemię.
-On chyba tego nie lubi – śmiał się Jack – Chodźmy musimy dotrzeć do miasta w przeciągu tygodnia. Idziesz?
Elise podniosła się szybko z ziemi i otrzepała ręce.
-Całkiem nieźle, ale musisz poćwiczyć jeszcze atak.
Przemierzają las mało rozmawiali, zwykle o niezwykłych gatunkach fauny i flory, które Elise widziała pierwszy raz w życiu, chociaż ten świat wydawał jej się znajomy.
Podróż minęła szybciej niż Jack się spodziewał, ponieważ pod koniec dnia byli już w połowie lasu. Na nocleg zatrzymali się pod drzewem, które wyglądało jak ogromny dąb, ale na jego gałęziach rosły owoce podobne do orzechów, ale nie takich zwyczajnych orzechów były one wielkości piłki do tenisa i miały czerwony kolorze. Jack szybko wspiął się na drzewo.
-Będziesz łapać?
-Tak, ale po co ci to?
-Będzie to nasza kolacja.- po czym kolejno zaczął zrzucać 4 te dziwne orzechy i zeskoczył z drzewa.
- Jak masz zamiar to jeść?
- Po pierwsze- trzeba zrobić ognisko. Za chwilę przyniosę trochę drewna.
Wrócił po 15 minutach z garścią suchych patyków i ułożył je w stożek. Zaczął szukać czegoś w torbie, ale bez skutku bo powiedział:
- Nie mam żadnego krzesiwa ani krzemieni ,więc chyba będziemy musieli obejść się smakiem
Elise spojrzała na ognisko i oczy jej zabłyszczały:
-Odsuń się szybko.
Jack odsunął się ale nie miał pojęcia co ona chce zrobić. Elise wystawiła rękę w stronę patyków, przymrużyła oczy i cicho wypowiedziała: ,,Lirte” (elfickie starożytne zaklęcie ognia) Z jej ręki wyskoczyło nagle kilka płomyków, które najpierw zaczęły tańczyć wokół ogniska a potem je popaliły.
-Łał! Skąd znałaś to zaklęcie?
- Sama nie wiem tak jakoś.
-Nieważne, pora brać się za kolację.
Jack wziął orzechy i na czubku każdego wyrył mały otwór w skorupce, po czym na bił je na patyki. I postawił nad ogień.
-Większość ludzi twierdzi że orzechy z drzewa Karg są nie zdatne do jedzenia przez twardą skorupę, ale tylko nieliczni wiedzą, że pod podgrzaniu ich pękają a w środku pod skorupą ukryte są owoce. Spróbuj.
Elise zdjęła orzech z patyka. Skorupka była już całkiem miękka i łatwa do otworzenia. Było pod nią pięć dojrzałych różowych owoców podobnych do malin. Spróbowała niepewnie jednego z nich, ale ich smaku nie dało się opisać. Nigdy nie jadła nic tak pysznego. Przez całą kolację i po niej nic nie mówili. Nagle Jack zapytał:
-Jak wygląda twój świat? Mogłabyś mi opowiedzieć?
Elise objęła rękami kolana i oparła na nich brodę. Patrząc się w ognisko zaczęła mówić:
-W porównaniu waszego świata można powiedzieć ,że nasz zabiliśmy. Nie ma tam przyrody, tylko technologia. W tym świecie można poczuć, że się żyje, a w naszym ludzie żyją by pracować na pieniądze, które mają dać im szczęście, lecz zwykle tylko popadają w długi. Wiem ,że narzekam, ale nie mogę powiedzieć, że nie lubię życia tam. Mam tam przyjaciół, którzy zastępują mi rodzinę i wiem, że zawsze mi pomogą.
-Więc co wy robicie dla przyjemności?
-Ja, śpiewam, tańczę, rysuje… To chyba wszystko.
-Umiesz śpiewać?
-No tak chyba.
-Zaśpiewaj coś, proszę.
-Serio?
-Tak.
Elise wstała zamknęła oczy, wzięła oddech i zaczęła śpiewać. Była to prosta piosenka, chyba kołysanka, ale słuchając jej wydawało się, że słucha anioła. Gdy skończyła Jack zaczął klaskać.
- Nie jesteś czasem Irthiom?
-Irthiom?
-W jednej książce czytałem o powstaniu Taris. Legenda mówi, że stworzyła go dziewczyna o nadludzkiej mocy o imieniu Ireth. Miała ona 5 służek ,które pięknie śpiewały grały na instrumentach i tańczyły. Ale nikt ich nie widział od bardzo dawna. Czytałem jeszcze ze pojawi się w przyszłości ostatnia szósta Irtchia, która zrównoważy świat i połączy dwa skłócone rody. Kto wie może to ty?
-Eh.. Jak to ja mam nią być? Dopiero od paru dni jestem w twoim świecie. Ja się kładę. Jestem zmęczona dobranoc.
-Dobranoc.
Przez resztę podróży do miasta nie działo się nic specjalnego, oprócz tego, że Elise robiła duże postępy w walce mieczem. W ciągu tygodnia zrobiła tyle ,co niektórzy w ciągu dwóch lat.
Był wieczór.
-Jesteśmy oto mury królewskiego miasta wejdziemy tam jutro, a teraz chodź. Wiem gdzie możemy przenocować.
Nagle usłyszeli szelest, ktoś ich śledził. Jack spojrzał się za siebie po czym złapał Elise za rękę i powiedział:
- Biegnij.
Kilkanaście metrów od nich stało ogromne drzewo. Biegli prosto w jego stronę. Elise chciała się zatrzymać przed drzewem, ale Jack pociągnął ją i byli teraz w długim ciemnym korytarzu. Stała przed nimi dziewczyna w balowej sukni. Gdy zobaczyła uciekinierów, zdołała powiedzieć tylko:
-Jack?


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co myślicie? Jak Wam się podobało? Mam nadzieję, że Was zaciekawiłyśmy :) 
Kolejny rozdział powinien pojawić się we wtorek :)
Do następnego postu :*
Furt Sword i Elise Sauro