czwartek, 6 marca 2014

Rozdział 2- Nowy świat



Rozdział 2
Jak można tak wyżywać się na ludziach, przecież biologia  nie przyda mi się w życiu. Był już trochę podirytowana, ale na szczęście skończyłam. Szybko spakowałam książki, chwyciłam pudełko i rzuciłam się na łóżko. Przez cały wieczór zastanawiałam się co w nim jest ,przecież nawet jeśli było z drewna ,to nie było wcale ciężkie. Otworzyłam. W środku znajdował się piękny złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie czegoś podobnego do  odwróconego ,,S”. Był tam także pędzel, ale nie wyglądał zwyczajnie. Był cały czarny i wokół stalówki zostało przyczepione coś jakby niebieskie szmaragdy lub diamenty. Wyjęłam pędzelek i odczepiłam kartkę ,w którą był owinięty. Pisało na niej:
1.      Załóż naszyjnik
2.      Cały czas trzymając pędzel wymów słowa: „Yeling Elise tonem ratwu maonm raid”
Odruchowo wykonywałam polecenia, które znajdowały się na kartce. Gdy wypowiedziałam ostanie słowo usłyszałam huk, jakby piorun uderzył tuż obok mnie. Wyglądał jak portal z książek o elfach, które tak kochałam czytać. Dotknęłam dłonią tego czegoś. Nagle uderzyłam o ziemię. Otworzyłam oczy nie byłam już w moim pokoju, lecz w świecie, który wydawało mi się, że znałam, ale przez mgłę -jakbym o nim śniła. Podniosłam się.  Nagle przede mną pojawiła się czarna postać.
- Mój pan będzie szczęśliwy! Tylko nie próbuj uciekać i tak nie masz czym się bronić! -zaśmiał się
W ręce nadal miałam pędzel. Trzymałam go tak jakbym, chciała się nim bronić. Zamknęłam oczy. Usłyszałam jakby  jęk:
- Uważaj, nie ujdzie ci to na sucho.
Otworzyłam oczy zobaczyłam tylko czarny pył, a w rękach zamiast pędzla miałam miecz. Upuściłam go i upadłam na kolana.
- Łał! Nie widziałem żeby ktoś tak szybko załatwił mrocznego elfa i to tak dobrym mieczem.
Obejrzałam się za siebie. Stał tam chłopak i uśmiechał się.
- Mrocznego Elfa? –spytałam.
- Takie wredne, czarne i zawsze chce utrudnić życie. A właściwie to co ty tu robisz?
-Jeśli już o tym mówimy to sama nie wiem co się stało. Gdzie jestem?
-Jesteśmy w Taris. Wydaje mi się, że to coś z czego ,,wypadłaś’’ to portal łączący nasz świat z tym gdzie ty mieszkasz.
- Wiesz jak mogę wrócić do domu?
- Ja nie, ale słyszałem o szamance, która się na tym zna.
-Jak mogę się do niej dostać?
- Patrząc na ubiór mogę wywnioskować, że przybywasz z innej równoległej rzeczywistości i wydaje mi się, że nie umiesz się posługiwać mieczem lub co najmniej łukiem.  Więc jak byś chciała iść sama nie przetrwałabyś dwóch dni.
- To co ja mam teraz zrobić! – schowałam oczy w dłonie i zaczęłam płakać.
W tej chwili ten chłopak położył mi rękę na ramieniu i powiedział:
-Tak piękna dziewczyna nie powinna płakać. Trafiłaś na mnie, a tak się składa że zmierzam do miasta w którym mieszka ta szamanka, więc chętnie cię tam zaprowadzę.
Zatkało mnie, gdy to usłyszałam odpowiedziałam tylko ciche ,,Dziękuję” i uśmiechnęłam się na co on także odpowiedział mi uśmiechem.
- Robi się późno im wcześniej się położymy tym szybciej wstaniemy i wyruszymy w drogę.
-Śpisz tutaj?
- Można powiedzieć, że nie mam domu, ale tak jest prościej można być wszędzie bez żadnych zobowiązań. Nie przeszkadza Ci to?
- Nie. Właściwie zawsze chciałam zobaczyć jak to jest spać pod gołym niebem, a nie na twardym łóżku.
- Widzisz to masz już jedną zaletę wylądowania tutaj. -zaśmiał się-  Dobranoc
Oparł się o drzewo i zamknął oczy. Ja także położyłam się na pachnącej trawie. Byłam tak zmęczona, że momentalnie zasnęłam.
Na następny dzień obudziły mnie promienie słońca przedzierające się przez liście. Usłyszałam ,, Dzień dobry!’’, ale nigdzie nie widział tego chłopaka.
-Gdzie jesteś ? –spytałam
- Tu na górze!  - pomachał mi z wierzchołka drzewa- Lubisz jabłka?
- Tak, a co?
Zeskoczył z drzewa.
- Proszę, to dla Ciebie
Wręczył mi duże czerwone jabłko. W ręce trzymał drugie chyba dla siebie. Wyglądały na pyszne. Byłam strasznie głodna więc tylko odpowiedziałam ,,Dziękuję’’ i szybko je zjadłam. Wtedy on uśmiechnął się i wyjął z torby mapę.
- Popatrz. Jesteśmy tutaj. Jakoś dwa dni zajmie nam wyjście z lasów. Później niedaleko jest mały gród tam przenocujemy. Następnie musimy minąć to wzgórze…
- To jest wzgórze? Przecież jest ogromne!
 - Wcale nie. Wstań. Sponad wierzchołka góry wystają dwie wierze. Widzisz?
-Tak, chyba.
-To wieże zamku króla, ale mniejsza o to. Więc, musimy minąć wzgórze. Zajmie nam to też 1 dzień a potem już z górki.
-Nie traćmy czasu. -Wtedy przypomniało mi się, że nie wiem jak ma na imię.
 -Właściwie to ci się nie przedstawiłam, jestem Elise.
-Nazywam się Jack. Musimy ci znaleźć jakieś normalne ubranie. Tutaj nikt tak nie chodzi może znajdziemy coś w pobliskim mieście.
Nagle naszyjnik zaczął lśnić, a wraz z nim ubrania Elise. Nie była już w mundurku. Miała na sobie zieloną bluzkę na ramkach, ciemno brązowe spodnie, w podobnym kolorze buty powyżej kostki z utwardzoną podeszwą czarne rękawiczki bez palców oraz srebrną połyskują zbroję. Miecz ,który do tej pory był w tej lżejszej formie pędzla także się przeistoczył, wisiał teraz w bordowej pochwie ze srebrnymi zdobieniami. W tych ubraniach było jej nawet do twarzy, wyglądała w nim  jak zwykły mieszkaniec Taris, ale nie można było powiedzieć, że nie dodawały jej uroku.
-Wow- wyszeptał cicho Jack- Przydała by się jeszcze peleryna.
Gdy tylko to powiedział ,naszyjnik ponownie zaczął lśnić i pojawiła się także brązowa peleryna z kapturem.
- No to chyba możemy ruszać.
Przez około pół godziny nic do siebie nie mówili. Było widać ,że Elise jest nadal trochę przytłoczona ta sytuacją i nie odezwie się pierwsza. Jeśli ktoś jej nie znał mogłoby się wydawać ze ona taka jest na codzienna, ale nie była. Denerwowało ja to ze nie umie się odezwać chyba po raz pierwszy od bardzo dawna. Jack umiał nawet po jednej rozmowie wywnioskować charakter osoby. Był tak zwanym, po naszemu, mentalistą, wiec od razu spostrzegł ze Elise nie ma ochoty rozmawiać i zdecydował ze pierwszy zacznie rozmowę:
 -Umiesz to używać? -Wtedy Elise drgnęła tak jak gdy kogoś obudzi się z głębokiego snu. Spojrzała się na Jacka, tak jakby chciała, aby powtórzył pytanie, bo z jakiegoś względu nie usłyszała lub nie zrozumiała pytania.
-Chodzi mi o miecz czy umiesz nim walczyć?
 -Nie. Nie wiem nawet jak to się u mnie znalazło.
-Takie rzeczy nie spadają z nieba. Mogę zobaczyć ?
- Tak ,oczywiście - Elise wyjęła miecz z pochwy i podała go Jackowi –proszę.
- Choćby ja. Osobiście wolę strzelanie z łuku ,ale uczyłem się szermierki- Po czym z dumą w glosie powiedział:
 - To będzie zaszczyt cię uczyć.
-Serio! Dziękuje, ale jak i gdzie?
- Wystarczy Ci tu i teraz? No szybko weź miecz.
-Ale jak mam go trzymać?
- Spójrz to proste. Na początek stań tak ,abym nie mógł cię przewrócić.
-Ok.-Elise pochyliła się trochę zgięła kolana i wysunęła prawą nogę do przodu.- Tak może być?
-No nieźle. Postawa idealna, ale źle trzymasz miecz.-Jack przysunął się do niej i złapał rękę w, którym trzymała miecz.- Spójrz tak będzie ci prościej- Po czym odwrócił miecz.
-Dobra – wyjął swój miecz z pochwy i ustawił się naprzeciwko niej.- Teraz spróbuj mi go wytrącić.
Elise chwile się zawahała po czym wysunęła miecz do przodu i uderzyła z całej siły uderzyła w miecz przeciwnika. Uderzyła a raczej chciała, bo przed samym uderzeniem miecz wypadł jej z rąk ,a ona runęła na ziemię tuż pod nogami Jacka, który zaczął się śmiać. Miecz na chwilę zawisł w powietrzu i upadł na ziemię.
-On chyba tego nie lubi – śmiał się Jack – Chodźmy musimy dotrzeć do miasta w przeciągu tygodnia. Idziesz?
Elise podniosła się szybko z ziemi i otrzepała ręce.
-Całkiem nieźle, ale musisz poćwiczyć jeszcze atak.
Przemierzają las mało rozmawiali, zwykle o niezwykłych gatunkach fauny i flory, które Elise widziała pierwszy raz w życiu, chociaż ten świat wydawał jej się znajomy.
Podróż minęła szybciej niż Jack się spodziewał, ponieważ pod koniec dnia byli już w połowie lasu. Na nocleg zatrzymali się pod drzewem, które wyglądało jak ogromny dąb, ale na jego gałęziach rosły owoce podobne do orzechów, ale nie takich zwyczajnych orzechów były one wielkości piłki do tenisa i miały czerwony kolorze. Jack szybko wspiął się na drzewo.
-Będziesz łapać?
-Tak, ale po co ci to?
-Będzie to nasza kolacja.- po czym kolejno zaczął zrzucać 4 te dziwne orzechy i zeskoczył z drzewa.
- Jak masz zamiar to jeść?
- Po pierwsze- trzeba zrobić ognisko. Za chwilę przyniosę trochę drewna.
Wrócił po 15 minutach z garścią suchych patyków i ułożył je w stożek. Zaczął szukać czegoś w torbie, ale bez skutku bo powiedział:
- Nie mam żadnego krzesiwa ani krzemieni ,więc chyba będziemy musieli obejść się smakiem
Elise spojrzała na ognisko i oczy jej zabłyszczały:
-Odsuń się szybko.
Jack odsunął się ale nie miał pojęcia co ona chce zrobić. Elise wystawiła rękę w stronę patyków, przymrużyła oczy i cicho wypowiedziała: ,,Lirte” (elfickie starożytne zaklęcie ognia) Z jej ręki wyskoczyło nagle kilka płomyków, które najpierw zaczęły tańczyć wokół ogniska a potem je popaliły.
-Łał! Skąd znałaś to zaklęcie?
- Sama nie wiem tak jakoś.
-Nieważne, pora brać się za kolację.
Jack wziął orzechy i na czubku każdego wyrył mały otwór w skorupce, po czym na bił je na patyki. I postawił nad ogień.
-Większość ludzi twierdzi że orzechy z drzewa Karg są nie zdatne do jedzenia przez twardą skorupę, ale tylko nieliczni wiedzą, że pod podgrzaniu ich pękają a w środku pod skorupą ukryte są owoce. Spróbuj.
Elise zdjęła orzech z patyka. Skorupka była już całkiem miękka i łatwa do otworzenia. Było pod nią pięć dojrzałych różowych owoców podobnych do malin. Spróbowała niepewnie jednego z nich, ale ich smaku nie dało się opisać. Nigdy nie jadła nic tak pysznego. Przez całą kolację i po niej nic nie mówili. Nagle Jack zapytał:
-Jak wygląda twój świat? Mogłabyś mi opowiedzieć?
Elise objęła rękami kolana i oparła na nich brodę. Patrząc się w ognisko zaczęła mówić:
-W porównaniu waszego świata można powiedzieć ,że nasz zabiliśmy. Nie ma tam przyrody, tylko technologia. W tym świecie można poczuć, że się żyje, a w naszym ludzie żyją by pracować na pieniądze, które mają dać im szczęście, lecz zwykle tylko popadają w długi. Wiem ,że narzekam, ale nie mogę powiedzieć, że nie lubię życia tam. Mam tam przyjaciół, którzy zastępują mi rodzinę i wiem, że zawsze mi pomogą.
-Więc co wy robicie dla przyjemności?
-Ja, śpiewam, tańczę, rysuje… To chyba wszystko.
-Umiesz śpiewać?
-No tak chyba.
-Zaśpiewaj coś, proszę.
-Serio?
-Tak.
Elise wstała zamknęła oczy, wzięła oddech i zaczęła śpiewać. Była to prosta piosenka, chyba kołysanka, ale słuchając jej wydawało się, że słucha anioła. Gdy skończyła Jack zaczął klaskać.
- Nie jesteś czasem Irthiom?
-Irthiom?
-W jednej książce czytałem o powstaniu Taris. Legenda mówi, że stworzyła go dziewczyna o nadludzkiej mocy o imieniu Ireth. Miała ona 5 służek ,które pięknie śpiewały grały na instrumentach i tańczyły. Ale nikt ich nie widział od bardzo dawna. Czytałem jeszcze ze pojawi się w przyszłości ostatnia szósta Irtchia, która zrównoważy świat i połączy dwa skłócone rody. Kto wie może to ty?
-Eh.. Jak to ja mam nią być? Dopiero od paru dni jestem w twoim świecie. Ja się kładę. Jestem zmęczona dobranoc.
-Dobranoc.
Przez resztę podróży do miasta nie działo się nic specjalnego, oprócz tego, że Elise robiła duże postępy w walce mieczem. W ciągu tygodnia zrobiła tyle ,co niektórzy w ciągu dwóch lat.
Był wieczór.
-Jesteśmy oto mury królewskiego miasta wejdziemy tam jutro, a teraz chodź. Wiem gdzie możemy przenocować.
Nagle usłyszeli szelest, ktoś ich śledził. Jack spojrzał się za siebie po czym złapał Elise za rękę i powiedział:
- Biegnij.
Kilkanaście metrów od nich stało ogromne drzewo. Biegli prosto w jego stronę. Elise chciała się zatrzymać przed drzewem, ale Jack pociągnął ją i byli teraz w długim ciemnym korytarzu. Stała przed nimi dziewczyna w balowej sukni. Gdy zobaczyła uciekinierów, zdołała powiedzieć tylko:
-Jack?


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co myślicie? Jak Wam się podobało? Mam nadzieję, że Was zaciekawiłyśmy :) 
Kolejny rozdział powinien pojawić się we wtorek :)
Do następnego postu :*
Furt Sword i Elise Sauro

8 komentarzy:

  1. Podobał się :) Mam nadzieję, że prędziutko dodacie następny. życzę wam dużo weny
    Pozdrawiam
    Aqua

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzenia dalej! Teraz jest super!
    Pozdrawiam :*

    www.frenchieandariexoxo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawił i to bardzo. Bardzo fajna postać cały ten Jack. Powiedz, że ona będzie tą całą dziewczyną od śpiewania ;) Byłoby super. Czekam na następny rozdział
    Pozdrawiam ;)

    http://szkolaastridlilo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Też się bardzo podoba. Czytam dalej :**

    Alex xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego narracja nagle się zmieniła z pierwszoosobowej na trzecioosobową? Jakoś nie za bardzo przypadło mi to opowiadanie do gustu, ale przeczytam więcej, może mi się spodoba ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stało się tak, ponieważ Elise znalazła się w innym świecie. Jest to nasz punkt widzenia i nie wszystkim musi się podobać ;)

      Usuń
    2. Ale co w związku z tym, że znalazła się w nowym świecie. Nie rozumiem. I tak z początku jest narracja 1-osobowa. Nie, naprawdę, nie rozumiem :(.
      Czuję się taka gópia.

      Usuń
    3. Chodzi o to, że w Taris pojawia się wiele nowych postaci, wiec zadecydowalysmy ,że zmienimy narracje by pokazać także ich punkt widzenia;) Nie czuje się!

      Usuń